Indie cz. 1 – chicken boneless

Plecak pełen niepotrzebnych rzeczy

Listopad 2006 roku. Pierwszy raz jadę do Azji. Z czasem zrozumiem, że są łatwiejsze kraje do rozpoczęcia przygody z Azją, ale wtedy tego jeszcze nie wiem. Skaczę na głęboka wodę i jadę do Indii. Mój napchany niepotrzebnymi rzeczami plecak waży 25 kg. Ledwie go targam. Aerofłot ze spokojem przyjmuje nadbagaż, na lokalnych lotach już słono dopłacę.

Profilaktycznie zabieram butelkę polskiej wódki, kabanosy i jakieś bułki. Na wszelkie wypadek, bo znajomi straszyli, że polski żołądek może nie dać tu rady…

Nie mam pomysłu na trasę, wiem tylko, że chce. Naoglądałam się filmów z Shahrukh’iem Khan, chcę jak najszybciej trafić na Chandni Chowk, gdzie wirował w tańcu z Kajol ubraną w piękne sari. Chce posmakować w końcu Indii i przekonać się, że indyjski kurczak jakiego nauczyłam się robić w Polsce od Induskich znajomych naprawdę ma korzenie stąd…

Rzeczywistość

Aromat kuminu, garam masali i imbiru miesza się z gryzącymi spalinami. Ledwie oddycham.

Na zatłoczonej ulicy w Delhi pośród smogu przemykają piękne kobiety w sari, zaciekawione dzieciaki wsadzają buzie w obiektyw. Nikt nie tańczy.

img_20161127_222508

Bezdomni, krowy grzebiące w śmieciach, bezpańskie psy, wszechobecny kurz i pył. Indyjska metropolia, życie jakiego nie było w filmie. Nie zniechęcam się. Później okaże się, że wrócę tu jeszcze. Indie uzależniają.

delhi-7

Starszy Pan Kumar z Hotelu Namaskar w Delhi, kieruje nas do eleganckiej restauracji indyjskiej popularnej wśród turystów. Pierwszy posiłek w Indiach. Kubki smakowe szaleją – choć to kuchnia w wersji lux, którą dziś raczej omijam, jest pysznie. Zapasy polskiej żywności idą szybko w zapomnienie.

Z czasem odkrywam lokalne jadłodajnie i uliczne jedzenie. Nigdy nie popijam alkoholem i nic mi nie jest (tak naprawdę alkohol tylko wyjaławia żołądek). Kiedyś jeszcze porządnie się zatruję w Indiach, ale nigdy na ulicznym straganie.

img_20161127_221755

Tajemnica chicken boneless

Najświeższego i najlepszego kurczak w życiu jem w Noida, pod Delhi. Kupujemy go na lokalnym bazarze i gotujemy wspólnie z naszym gospodarzem Alokiem.

Wtedy też odkrywam tajemnicę chicken boneless, który naprawdę boneless (ang. bez kości) jest tylko w drogich restauracjach dla turystów. Na straganach i w domu nikt się nie cacka z wycinaniem filetów z piersi kurczaka. Tu kości jest raczej more than less… Porządny tasak, silna ręka i świeżo oskubany kurczak cięty jest na drobne kawałki. Kostki, chrząstki, skórki – tylko świat zachodni przejmuje się takimi drobiazgami.

noida

Ta podróż wiele mnie uczy – o sobie, o ludziach, o świecie i podróżowaniu. Nidy więcej nie zabrałam polskiego jedzenia ani wódki na wyjazd. To właśnie lokalne jedzenie stało się celem moich kolejnych podróży. Z czasem też mój plecak chudnie  do 12 kg. Porzuciłam też nastawianie się na cokolwiek – ahoj przygodo!

Utwierdziłam się też w przekonaniu, że mój indyjski kurczak – naprawdę jest indyjski (no prawie – w domu robię go jednak bez kości). Poniżej przepis.

Jeśli spodobały Ci się zdjęcia z Indii – więcej z podróży po Indiach 2006 – w galerii.

Cała trasa mojej podróży z 2006:

Delhi – Varanasi – Mumbai – Old Goa – Candolim – Anjuna – Jaipur – Agra – Fatehpur Sikri – Mathura – Noida – Delhi.

 

 
Indyjski kurczak (w wersji vege – zamiast kurczaka polecam użyć pieczarek) – przepis na 8 porcji

  • 1,5 kg fileta z kurczaka (lub tyle samo pieczarek)
  • 0,5 kg cebuli
  • 2 łyżeczki kminu w ziarnach
  • 5 goździków
  • 5 łyżek oleju do smażenia (używam rzepakowego lub z pestek winogron)
  • 3-4 łyżeczki garam masala
  • 2 łyżeczki kminu mielonego
  • 2 łyżeczki kolendry mielonej
  • duży pęczek natki pietruszki
  • 4 ząbki czosnku
  • 1 duża czerwona papryka
  • 1 kg świeżych pomidorów bez skórki lub 2 puszki pomidorów bez dodatków
  • kawałek świeżego imbiru ok. 5 cm
  • 1 ostra papryczka
  • 0,5 łyżeczki mielonego kardamonu (lub środki z ok. 8 ziaren)

Sposób przygotowania:

  • Kurczaka (lub pieczarki) kroimy na kawałki (wedle gustu, ale nie za małe).
  • Cebulę obieramy i drobno szatkujemy.
  • Do blendera kielichowego wrzucamy: pomidory, paprykę, pietruszkę, czosnek, obrany imbir, ostrą papryczkę wraz z pestkami, kardamon. Blendujemy i odstawiamy.
  • W dużym garnku rozgrzewamy olej. Na gorący tłuszcz wrzucamy ziarna kminu i goździki, chwile podsmażamy. Dodajemy cebulę. Mieszamy. Cebula ma się docelowo zeszklić (ma być miękka, ale nie spalona). Dodajemy kurczaka (lub pieczarki), kmin mielony, kolendrę, garam masalę. Mieszamy i dusimy pod przykryciem ok. 20 min. Dodajemy koktajl z warzyw i na wolnym ogniu gotujemy kolejne 30 min. Jeśli jest zbyt gęste można dodać nieco wody.

Nie dodaję tu w ogóle soli, ale jak ktoś potrzebuje to niech doda na koniec. Jeśli wyjdzie za ostre można dodać pastę z tamaryndowca. Najlepiej smakuje z ryżem basmati lub chlebkami nan.

Jeśli nie za bardzo odpowiada Ci kolor potrawy – można zrezygnować z natki pietruszki (choć nieco straci na smaku i wartościach odżywczych 🙂

img_20161126_133906

Namaste!